Wpadł mi w oko na facebooku wpis z linkiem do artykułu mówiącego o tym, że psychiatrzy uznali robienie „selfie” za zaburzenie psychiatryczne a dokładnie obsesyjno- kompulsywne. ( więcej tutaj )
Ponieważ sama robię wiele „selfie” od razu mnie to zastanowiło. Branża, w której robię wymaga ode mnie działań marketingowych, które chciał nie chciał, w obecnym świecie opierają się głównie na mediach społecznościowych. A więc mogę się wytłumaczyć, że moje selfie jest świadomym wyborem a nie kompulsywnym działaniem. Ilość jednak wykonanych „selfie” nim puszczę to wybrane dla „publiczności” przekracza liczbę dwóch – a więc jednak może być obsesyjny robieniem selfie 😛
Nie choruję, gdy nie zrobię „selfie” – a więc punkt dla mnie.
Poza tym kiedyś po prostu gapiłam się w lustro i tam ćwiczyłam miny a teraz robię to przy użyciu innego „narzędzia” – no dobra, tłumaczę się.
Autoanaliza może mnie równie dobrze pogrążyć, co obronić.
Przekrzywiam jednak głowę lekko w bok ze zdziwienia i nie wiem co myśleć, gdy przypominam sobie te wszystkie autoportrety Rembrandta, które oglądałam w przeróżnych zakątkach ziemi.
( Zawsze genialne i przyciągające… a jednak ponoć jest ich 80 a każdy pewnie malowany długo i staranie, i poprawiany, i dopieszczany) … Hmmm…